Ile powinni zarabiać artyści i artystki
Czyli o co chodzi z Nowym Porozumieniem w sprawie minimalnych wynagrodzeń

Przyjęło się, że w ogólnopolskich mediach o sztuce współczesnej pisze się w dwóch przypadkach – gdy ktoś ważny umrze lub ktoś coś drogo sprzeda. Śmierć, wiadomo – rzecz ludzka, ale w zeszły piątek wydarzyło się coś znacznie ważniejszego niż wszystkie rekordy sprzedaży obrazów. Opracowane przez Obywatelskie Forum Sztuki Współczesnej Nowe Porozumienie oznacza powiązanie minimalnego honorarium dla artystek i artystów za udział w wystawach z minimalnym wynagrodzeniem, które obowiązuje w Polsce. Mówiąc inaczej – po raz pierwszy, od 1989 roku, twórczynie i twórcy zostali potraktowani jako osoby profesjonalnie pracujące w swoim zawodzie, których honorarium ma jakikolwiek związek z przyjętą w całej Polsce praktyką. I jest to dobra i ważna wiadomość, choć niepozbawiona gorzkiego posmaku.
W zeszły piątek, 23 maja, w Szczecinie Nowe Porozumienie podpisały trzy instytucje (Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, BWA Wrocław i TRAFO w Szczecinie). Jutro, 29 maja swój podpis złoży również stołeczna Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, trwają rozmowy z innymi. Zaproponowany w Nowym Porozumieniu system jest prosty – honorarium za udział w wystawie jest sumą przybliżonego czasu pracy i kwoty wynagrodzenia minimalnego. W ten sposób określany jest próg najniższego honorarium, jakie należy wypłacić zaproszonej artystce lub artyście w danym roku. Dlatego też w 2025 roku, wraz z minimalnym wynagrodzeniem w wysokości 4666 złotych brutto, proponowana podstawa dla honorariów w instytucjach powinna wynieść:

W honoraria, co ważne, nie wlicza się kosztów produkcji prac i ekspozycji, transportu, noclegu itd. – jest to minimalna kwota przeznaczona wyłącznie dla artystki lub artysty ze względu na pracę nad wystawą: poświęcony czas, kompetencje i różnego rodzaju czynności (kwerendę, projekty, próby materiałowe, konsultacje, pracę koncepcyjną, wykonawstwo i tak dalej). Dla artystek i artystów takie rozumienie pracy – jako rozłożonych w czasie czynności, które składają się na wystawę – jest oczywiste. Organizacja wystawy jest złożonym, długotrwałym procesem współpracy pomiędzy co najmniej dwoma stronami: artystami i artystkami, a kuratorami i kuratorkami (lub osobami koordynującymi wystawę ze strony instytucji). Jednak przełożenie tej wiedzy na konkretne działania, kwoty i sposoby ich obliczania trwa już od ponad dekady. Dopiero lub aż.
***
Historia walki o honoraria dla artystek i artystów za udział w wystawie sięga jesieni 2013 roku i wystawy British British Polish Polish. Sztuka krańców Europy, długie lata 90. i dziś, reklamowanej wówczas jako „jedno z najważniejszych wydarzeń artystycznych organizowanych przez Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski” w ówczesnym roku. Rozmach wystawy kuratorowanej przez Marka Goździewskiego i Toma Mortona i współorganizowanej przez obchodzący wówczas 75-lecie działalności w Polsce British Council spotkał się jednak z chłodnym przyjęciem z Polsce – głównie za sprawą listu, który tydzień przed wernisażem opublikowało OFSW. Wynikało z niego, że żadna z osób biorących udział w tej wielkiej wystawie nie otrzymała honorarium – przeciwko czemu zaprotestowała znaczna większość polskich artystów i artystek. Neoliberalny sznyt odpowiedzi ówczesnego dyrektora CSW, Fabio Cavallucciego i dalszy rozwój sytuacji poskutkował poważnym kryzysem w instytucji.
Pokaz pytał o to, „czy tkwimy ciągle w »długich latach dziewięćdziesiątych«, czy żyjemy już w nowych, nienazwanych jeszcze czasach?”, niekoniecznie oczekując konkretnej odpowiedzi. Środowisko, ku zaskoczeniu dyrektora instytucji, odpowiedziało: epoka, w której artystkom i artystom się nie płaci za wystawy powinna się już skończyć.
Tak powstało Porozumienie z początku 2014 roku – również zainicjowane przez OFSW. Wówczas zobowiązanie do wypłacania honorariów artystkom i artystom podpisało 10 instytucji z całej Polski – minimalna kwota takiego wynagrodzenia nie była jednak ujednolicona, ani powiązana z konkretnym wskaźnikiem ekonomicznym. Wówczas jedynie Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Muzeum Sztuki Nowoczesnej i Muzeum Sztuki w Łodzi zaoferowały kwotę za indywidualna wystawę, która miała związek z przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej w 2013 roku. Wynosiło ono wówczas ~3700 złotych brutto i tyle jednorazowo wypłacano artystkom i artystkom. Dla zobrazowania skali – obecnie przeciętne wynagrodzenie wynosi już ~8700 złotych.

Pozostałe siedmioro sygnatariuszy Porozumienia indywidualnie negocjowało kwoty wynagrodzeń za konkretne typy wystaw. Jednak niezależnie od zadeklarowanych sum, był to ważny symbolicznie gest – artystkom i artystom za udział w wystawach płacimy, nie tkwimy głową w latach 90. W 2014 roku to wciąż była pewna nowość, która przez następne 10 lat powoli przekształcała się w dobrą praktykę znacznej części instytucji w Polsce – zaczęły je wypłać także galerie, które Porozumień nie podpisały.
Nie ma jednak oficjalnych danych, ile instytucji w skali kraju w ogóle wypłaca honoraria i w jakiej wysokości – te informacje są niejawne, pochodzą głównie od zaproszonych artystek i artystów, które chcą ujawnić wysokość swojego wynagrodzenia; nie ma również badań, które zanalizowałyby tę sytuację na przestrzeni lat. Jednak z tych właśnie źródeł wynika, że przez ostatnią dekadę honoraria za wystawy w instytucjach nie rosły w adekwatnym tempie do poziomu wynagrodzeń w Polsce – a obiecanych jeszcze w 2014 roku renegocjacji kwot nie było. Instytucje ustalały ich wysokość na własną rękę, zazwyczaj z kwotami niewiele różniącymi się od ustaleń sprzed dekady. Zwłaszcza jeżeli chodzi o wystawy zbiorowe.
Pomysł na opracowanie Nowego Porozumienia pojawił się mniej więcej przed rokiem, w spontanicznie zawiązanej grupie roboczej w ramach OFSW, której obok Antoniego Burzyńskiego, Katarzyny Górnej, Mikołaja Iwańskiego, Kaspra Lecnima i Irminy Rusickiej byłem uczestnikiem. Sprawa miała nie tylko dotyczyć propozycji nowych kwot, ale przede wszystkim – zmiany myślenia o tym, jak realnie pracuje się w kulturze. Pomysł orientacyjnego miesięcznego przelicznika zrodził się ze wspólnych doświadczeń pracy nad wystawami w instytucjach różnej skali, a koncepcja systemu opartego o wysokość pensji minimalnej – z potrzebą renegocjacji wynagrodzeń w oparciu o możliwie obiektywny wskaźnik. Stąd właśnie podstawą Nowego Porozumienia stało się corocznie ustalane przez Radę Ministrów wynagrodzenie minimalne w Polsce. To ważny punkt odniesienia, ponieważ jego wysokość powinna dotyczyć wszystkich pracujących w kraju. Niezależnie od branży, bez względu na staż pracy.
Traktowanie pracy artystycznej jako pełnowartościowej pracy – do czego Nowe Porozumienie dąży – jest czymś zupełnie nowym, również dla polskich instytucji.

Dlaczego jednak wypłata takiego wynagrodzenia dla artystki ma być niemal nieosiągalnym przywilejem, skoro jest przyjęta za ogólnopolski standard? Czy minimalna krajowa jest zawyżona, czy może to honoraria w kulturze szorują po dnie? Jak często i w którym momencie kariery artystkom i artystom oferuje się indywidualną, dużą wystawę w instytucji?
Proponuję jeszcze raz spojrzeć na tabelę z Nowym Porozumieniem – minimalne honorarium za „dużą” indywidualną wystawę (bagatela, ~28 tys. złotych) odpowiada zatem pół roku pełnoprawnej pracy za równowartość minimalnej krajowej na miesiąc. Wystawa w nieco mniejszej skali (~19 tys.) – czterem miesiącom pracy wycenionej na ~4700 złotych miesięcznie. Czyli ~3511 złotych netto, na tzw. rękę.

Zaproponowaliśmy kwoty, od których powinniśmy w ogóle zaczynać, ponieważ opierają się na absolutnym minimum dopuszczalnym w Polsce. To kwoty, które na rynku pracy intencjonalnie mają dotyczyć pracownic i pracowników o najmniejszym doświadczeniu, które i którzy jeszcze nie są ekspertami w swoich dziedzinach, są tzw. pracownikami niskiego szczebla. Jednak w Polsce, jak dotąd, te minimalne kwoty nie były dostępne nawet dla uznanych twórczyń i twórców – chociaż instytucje doskonale wiedzą, ile wysiłku i czasu zajmuje przygotowanie wystaw. I to jest właśnie ten gorzki posmak głodowego splendoru, który mimowolnie wywołuje Nowe Porozumienie.
Znam argumenty przeciwko podniesieniu honorariów: będzie mniej wystaw, a to poskutkowałoby problemami z organizatorami, którzy oczekują utrzymania dotychczasowego tempa wydarzeń i pokazów w instytucjach. Za oczywistość bierze się odpowiedź „Więcej pieniędzy się nie znajdzie, bo nie może powstawać mniej wystaw”. Pytanie jednak, jak brzmią odpowiedzi na zdecydowanie bardziej poważne pytania, takie jak:
Na czym polega troska o kulturę i sztukę, skoro bierzemy udział w nadprodukcji niedofinansowanych wystaw, gdzie najważniejszym osobom – artystkom i artystom – nie jesteśmy w stanie zapewnić pensji minimalnej na czas przygotowań do tych wystaw?
oraz
Jeżeli dysponujemy budżetami, które pozwalają w roku na 5 wystaw z honorariami na poziomie minimalnej krajowej, dlaczego ktokolwiek nalega, aby robić aż 20 wystaw rocznie?
lub
Jakie, do cholery, są w tym wszystkim priorytety?
Zresztą nie jest to pierwszy raz, gdy te pytania się pojawiają – z podobnymi wyszedł ponad rok temu pisał Kuba Szreder.
***
Trzy instytucje Nowe Porozumienie podpisały, Zachęta już-zaraz podpisuje, niebawem pojawi się kilka innych podpisów. To dobrze. Jednak znacznej większości polskich instytucji nie stać na wypłatę minimalnych honorariów dla artystek i artystów. Przypominam, minimalnych honorariów opartych o minimalne wynagrodzenie w Polsce: ~3500 złotych miesięcznie na rękę. W 2025 roku, w którym każda niemal gazetka z działem kulturalnym pisze o profesjonalizacji środowiska, dojrzałości rynku sztuki i wielkiej estymie, jaką darzy świat polskich artystów i artystki. W tym samym świecie rekordów, bankietów i nowych pokoleń kolekcjonerów stojących w kolejkach po płótna na metry postulat wypłaty nieco ponad 3,5 tysiąca za wystawę w dużej instytucji jest sensacją.
O czym to świadczy – to już zostawiam na inną okazję. Ale nie dziwię się, że w odniesieniu do tej kwoty BWA Wrocław nie użyło sformułowania „godne wynagrodzenie”. Minimalnemu do godnego nieco brakuje.
W 2025 roku można również będąc dyrektorem BWA w byłym mieście wojewódzkim zadeklarować, że artystkom i artystom się nie płaci, bo „ŻADEN nie zająknął się nawet o honorarium”. I wiecie co? Wciąż można się tym przechwalać bez obaw o konsekwencje. Najwyraźniej z tymi „długimi latami 90.” coś trzeba zrobić, skoro ich konsekwencje rzucają na nas absurdalnie długi cień.